For english version scroll down.
“Lutnik, Twórca, Artysta: Pracownia Stanisława Kurkowskiego”
Codziennie w naszym biegu nie zdając sobie z tego sprawy mijamy miejsca nieoczywiste, zaskakujące oraz ludzi, którzy są prawdziwymi klejnotami, gdyż robią rzeczy niezwykłe i mają niesamowite historie do opowiedzenia.
Wielokrotnie przechodziłem obok pracowni Pana Stanisława, zaglądałem przez okno i byłem zafascynowany tym co widzę. To jest okno do innego świata, tam czas płynie wolniej nawet niż na Placu Wolnica na krakowskim Kazimierzu. Pan Stanisław nie zwraca uwagi na przechodniów ponieważ przywykł do ich obecności. Jest skupiony wyłącznie na swojej pracy, bo tak wygląda pasja, która pochłania go całkowicie. Spogląda od czasu do czasu przez okno swojej pracowni na Plac Wolnica, bo jak mówi to go odpręża i nie wyobraża sobie już pracy bez tego widoku. W słoneczny dzień światło jest dobrze rozproszone, przy stole jest na tyle jasno, że można pracować bez sztucznego oświetlenia. Pan Stanisław buduje i naprawia instrumenty smyczkowe: skrzypce, altówki, wiolonczele. Od naprawy wiolonczeli dla Opery Wiedeńskiej po instrumenty dla dzieci “bo one (aut. dzieci) muszą grać, jeśli tylko chcą się uczyć i trzeba im w tym pomóc”. Być może ta pomoc płynąca z głębi serca przyczyni się do obudzenia w niejednym z nich pasji, którą będziemy mogli w przyszłości oklaskiwać w najsłynniejszych salach koncertowych świata.
Jego historia jako lutnika to nie tylko opowieść o rzemiośle, ale przede wszystkim o miłości do muzyki. Najpiękniejsze w skrzypcach jest to, że do końca nie wiadomo jak zagrają i czasami wychodzi coś fenomenalnego jak te, które wykonał z 400 letniego drewna odzyskanego z remontu kamienicy na ul. Kanoniczej w Krakowie. Jest w tym jakaś magia, tajemnica, bo mimo, iż wymiary i kształt pozostaję niezmienne, to każdy kawałek drewna, jego jakość, kraj pochodzenia, ułożenie oraz kształt słojów i sama obróbka mają ogromne znaczenie. Każdy instrument wykonywany jest ręcznie z wyczuciem, pieczołowitością i perfekcją. Skrzypiec nie da się zrobić w tydzień, samo lakierowanie i nakładanie kilkunastu jego warstw może zająć nawet rok. Instrument ukończony jest dziełem sztuki, to rzeźba będąca emanacją mistrzostwa, pasji i kunsztu zdobywanego przez ponad 40 lat pracy. W każdym instrumencie poza jego własną drewnianą duszą gra też dusza artysty, który go stworzył i może właśnie dzięki temy połączeniu instrument budzi się do życia dając muzykowi coś więcej niż tylko narzędzie pracy, a nam słuchaczom nieopisaną radość płynącą z każdym kolejnym wydobywającym się dźwiękiem.
Spędziliśmy razem zaledwie kilka godzin, ja robiłem zdjęcia, a Pan Stanisław opowiadał o sobie i o swojej pracy, o drodze zawodowej z rodzinnego Zakopanego do Krakowa przez Holandię i oczywiście o początkach kiedy kiełkowała w nim pasja, której efektami możemy się teraz zachwycać.
“Luthier, craftsman, artist: the studio of Stanislaw Kurkowski”.
Every day, without realising it, we pass places that are unexpected, surprising and people who are real gems because they do extraordinary things and have amazing stories to tell.
I have often passed Mr Stanislaw’s studio, looked through the window and been fascinated by what I see. It is a window to another world, where time passes even more slowly than on Wolnica Square in Krakow’s Kazimierz. Mr Stanislaw pays no attention to the passers-by because he is used to their presence. He concentrates solely on his work, which is a passion that consumes him completely. From time to time he looks out of his studio window at Plac Wolnica because, as he says, it relaxes him and he cannot imagine working without it. On a sunny day, the light is well diffused and the table is bright enough to work without artificial lighting. Mr Stanislaw makes and repairs stringed instruments: violins, violas and cellos. From repairing cellos for the Vienna Opera to instruments for children, “because the children have to play if they want to learn and they have to be helped”. Perhaps this heartfelt help will contribute to awakening a passion in many of them that we will be able to applaud in the world’s most famous concert halls in the future.
His story as a violin maker is not only about his craft, but above all about his love of music. The best thing about a violin is that you never quite know how it will play, and sometimes something phenomenal comes out, like the one he made from 400-year-old wood salvaged from the renovation of a tenement house on Kanonicza Street in Krakow. There is a kind of magic and mystery in it, because although the dimensions and shape remain the same, each piece of wood, its quality, the country of origin, the arrangement and shape of the grain and the workmanship itself are of great importance. Each instrument is made by hand with sensitivity, care and perfection. A violin cannot be made in a week; the varnishing itself and the application of its dozen or so layers can take up to a year. The finished instrument is a work of art, a sculpture that reflects the mastery, passion and craftsmanship of 40 years of work. In every instrument, apart from its own wooden soul, there is also the soul of the artist who created it, and perhaps it is this combination that brings the instrument to life, giving the musician something more than just a working tool, and us, the listeners, indescribable pleasure with every sound that emerges.
We spent just a few hours together, I took the photos while Mr Stanislaw talked about himself and his work, about his professional path from his native Zakopane to Krakow via the Netherlands and, of course, about the beginnings, when a passion germinated in him, the effects of which we can now admire.
AI assisted translation using DeepL.